sobota, 28 września 2013

Amnezja błogosławiona



Iwona Michałowska – Arkadia

Autor: Iwona Michałowska
Tytuł: Arkadia
Tytuł oryginalny: -

Tłumaczenie: -
Data wydania: lipiec 2013 (przybliżona)
Wydawnictwo: Videograf SA
ISBN: 978-83-7835-205-1
Liczba stron: 256
Gatunek/Kategoria: apokalipsa, dystopia, fantastyka, powieść obyczajowa, postapokalipsa, powieść psychologiczna

Ocena: 7/10


Pierwsze skojarzenie – niedobre. Włączony sceptycyzm szepcze: Było! Michałowska sięgnęła w powieści po motyw mocno już obciążony – zarówno literacko jak i, nazwijmy to, „memetycznie”. Kraina wiecznego szczęścia bywała sielską wsią, rajem utraconym, utopią i pięknym złudzeniem. Weszła do niepisanego słownika skojarzeń codziennych, którym posługują się nawet ci, co na polskim grali w kropki. Autorka wstąpiła na kruchy lód, nawiązując do arkadyjskiego mitu w sposób bardzo dosłowny – bo przez samą nazwę. Lód ten ostatecznie nie załamał się, pojawiły się jednak pęknięcia.

czwartek, 19 września 2013

Recenzje Schronowe



Tu będę zamieszczać linki do recenzji, które opublikowałam na Trzynastym Schronie. Ponieważ są to recenzje portalowe, logicznym jest, że przeczytacie je właśnie na portalu, a nie na blogu. Nie podaję linków do recenzji, które zamieściłam w obydwu miejscach (takowe zawierają informację o publikacji na innych serwisach). Zapraszam do lektury.


Grafikę wykonał: Patryk 'nasa3000' Brodniewicz

niedziela, 15 września 2013

Książka pierwszej pomocy


  
Philip K. Dick – Ubik

Autor: Philip K. Dick
Tytuł:  Ubik
Tytuł oryginalny: Ubik
Tłumaczenie: Michał Ronikier
Wydawnictwo: AMBER
Seria/Cykl wydawniczy: Mistrzowie SF
Data wydania: 1990 (przybliżona)
ISBN: 83-85079-49-1
Liczba stron:223
Gatunek/Kategoria: fantastyka, science fiction, SF
Ocena: 9/10




Po co nam Ubik?

Jak głoszą reklamy: żeby naprawdę smacznie i zdrowo zjeść. Przyrządzić sos sałatkowy, który olśni domowników, uraczyć znajomych na grillu najlepszym piwem, podać do kiełbasek wyśmienite grzanki smakowe (Ubik™). Gdyby po tak pierwszorzędnym żarciu żołądek odmawiał posłuszeństwa, należy go potraktować Ubikiem na przewód pokarmowy. O ile kiełbaski były mocno czosnkowe, poleca się też użyć odświeżacza oddechu marki Ubik. Do podwieczorku przyda nam się aromatyczna kawa Ubik, a gdyby dawała zbyt mocnego kopa – nasenny Ubik uspokoi nasz układ nerwowy.

Ubik zaś – pomaga myśleć. I dlatego przeczytać go trzeba. Tak przynajmniej głosi obiegowa opinia wśród tych, co powieść czytali, a jej twórcę znają i cenią.

Po co jednak Ubik wszystkim, „niefantastycznym” czytelnikom? Czy potrzebujemy Ubika dzisiaj, kiedy dziesiątki, setki innych książek stokroć bardziej należy ocalić od zapomnienia – zwłaszcza tych bez metki kultowych, pominiętych niesłusznie czy to przez krytyków, czy samych odbiorców?


piątek, 13 września 2013

Arkadia: raj w środku piekła – wygraj książki na Trzynastym Schronie!

 

Ładne, prawda? 

 

Nie mówię o goglach, bo tych i tak nikomu nie oddam. Mam sentyment, no. A nie mam gadżetów, które Squonk dodaje zwykle do zdjęć, także są zielone „oczy” (w kolorze tylko trochę zieleńszym niż moje).
Ale dwa egzemplarze Arkadii – i owszem.
Schemat jest taki: piszecie opowiadanko na temat, wysyłacie, ja czytam, się mnie podoba (i Redakcji tyż), wybieram(y) dwójkę zwycięzców, zwycięzcy wygrywają książki i się cieszą. O. Proste? Proste.

Książka zbiera nadzwyczaj pochlebne recenzje (również u sąsiadów z panelu po prawej), ja czuję nosem, że warto poczytać, znaczy – może i warto mieć. Szczegóły na Trzynastym, oczywiście. Na blogu tylko sprzątam. ;)

Szczegóły konkursu: KLIK!

Mam nadzieję, że będzie co poczytać, a tymczasem sama zabieram się do czytania Arkadii. Lekkiego pióra życzę!

Książki ufundował dla Was wydawca, czyli Videograf. Dziękujemy!!!

Cykl Recedycja – a cóż to takiego?



Cykl, krąg, spirala, życie – i tak w koło Macieju (dostępna również wersja z Wojtkiem, przynajmniej w moim regionie), stąd ilustracja. Zdjęcie nosi tytuł „Mikrokosmos”, w pełnym rozmiarze do obejrzenia na Schronowej Picasie, a przedstawia… ha, coś. Z daleka owo coś klasyfikowano już jako kisiel, galaretkę, dializę (serio, serio), a tymczasem jest to…A, zgadujcie, może jak pobawicie się w zgadywanki, Drodzy Czytelnicy, zachce mi się konkursy układać, a kolorowe łańcuszki rozmigoczą się na blogu niczym na choince. Dodam, że mnie osobiście przychodzą na myśl Saturny, kosmosy, statki kosmiczne, portale międzyprzestrzenne i międzyświatowe, procesory, energoballe, kule many i temu podobne rzeczy. To już się chyba nie zmieni, technicy od EEG byli zazwyczaj zdziwieni, skąd w milczącym dziecięciu o dużych i smutnych oczach (no ja niestety, z tych właśnie, tylko mi jeszcze ponurego wiktoriańskiego tła i kołnierzyka bebe brakowało) tyle spokoju względem badania… Spokoju, a nawet radości. Córka wyobraża sobie, że siedzi w rakiecie, proszę pana, mateczka na to. Rakieta to był element rodzicielce ujawniony, nic nie wiedziała o porwaniach przez obcych, mrocznych eksperymentach dokonywanych na „biednym inteligentnym”(jakoś wolałam być chłopcem i do dziś piszę opka – nieliczne jeszcze i nie zawsze skończone – jako facet) przez bezduszne istoty w białych kitlach, przestrasznych torturach umysłowych, implantach i długich, zatrważających korytarzach. Eee, nic mi nie jest, naprawdę… Przejdźmy do sedna.

wtorek, 10 września 2013

O pewnej brzydkiej prozie


    

Elfriede Jelinek – Pianistka

Tytuł: Pianistka
Tytuł oryginalny: Die Klavierspielerin
Tłumaczenie: Ryszard Turczyn
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2004 (przybliżona)
ISBN: 83-7414-100-X
Liczba stron: 350
Gatunek/Kategoria: literatura współczesna, powieść obyczajowa, powieść psychologiczna
Ocena: 9*/10
 


 Dla książek takich, jak Pianistka Elfriede Jelinek, można by stworzyć kategorię „literatura brzydka”. Literatura, która jest jak paskudny wyprysk, strup, wrzód na tyłku. Jak coś, co swędzi, spokoju nie daje i szpeci. Coś, co się smaruje, okłada i traktuje w kategoriach chwilowej uciążliwości do zwalczenia – poszczypie i przejdzie. Trzeba się jednak powstrzymać przed drapaniem i dłubaniem w strupie – inaczej zostanie blizna. 

Pianistka rwie strupy, jątrzy rany i odsłania wrzody: kontrowersyjne zwyczaje, zwyczajne kontrowersje, prawdy niewygodne, niedogodności prawdziwe. Podważa ścianki zeskorupiałego kokonu przyjemnego, wygodnego życia, w którym „takie rzeczy to tylko w Erze” – dramat cudzy nigdy nie zostanie własnym. Empatię lubimy okazywać, ale najczęściej na poziomie naskórkowym: przez szkło, przez ścianę. Daleko mi do krytykowania empatii (czy jej braku) każdego pojedynczego człowieka. Faktem jest, że jako człowiek zbiorowy, stadny – mamy dużo strupów i krost do maskowania.