piątek, 13 września 2013

Cykl Recedycja – a cóż to takiego?



Cykl, krąg, spirala, życie – i tak w koło Macieju (dostępna również wersja z Wojtkiem, przynajmniej w moim regionie), stąd ilustracja. Zdjęcie nosi tytuł „Mikrokosmos”, w pełnym rozmiarze do obejrzenia na Schronowej Picasie, a przedstawia… ha, coś. Z daleka owo coś klasyfikowano już jako kisiel, galaretkę, dializę (serio, serio), a tymczasem jest to…A, zgadujcie, może jak pobawicie się w zgadywanki, Drodzy Czytelnicy, zachce mi się konkursy układać, a kolorowe łańcuszki rozmigoczą się na blogu niczym na choince. Dodam, że mnie osobiście przychodzą na myśl Saturny, kosmosy, statki kosmiczne, portale międzyprzestrzenne i międzyświatowe, procesory, energoballe, kule many i temu podobne rzeczy. To już się chyba nie zmieni, technicy od EEG byli zazwyczaj zdziwieni, skąd w milczącym dziecięciu o dużych i smutnych oczach (no ja niestety, z tych właśnie, tylko mi jeszcze ponurego wiktoriańskiego tła i kołnierzyka bebe brakowało) tyle spokoju względem badania… Spokoju, a nawet radości. Córka wyobraża sobie, że siedzi w rakiecie, proszę pana, mateczka na to. Rakieta to był element rodzicielce ujawniony, nic nie wiedziała o porwaniach przez obcych, mrocznych eksperymentach dokonywanych na „biednym inteligentnym”(jakoś wolałam być chłopcem i do dziś piszę opka – nieliczne jeszcze i nie zawsze skończone – jako facet) przez bezduszne istoty w białych kitlach, przestrasznych torturach umysłowych, implantach i długich, zatrważających korytarzach. Eee, nic mi nie jest, naprawdę… Przejdźmy do sedna.

 „Rec-” to od recenzji, „-edycja” – od edycji właśnie. Edycji jako wydanie i jako grzebanie w tekście. Pomysł na bloga urodził się właściwie z pisania opinii na LubimyCzytać, traktowanych jako… no cóż, trochę pełnoprawne recenzje, trochę brudnopisy, w których „po prostu się skrobało”. Potem zeszłam do czeluści Schronowych* i… poszło. Ot, takie to były dzieje, moiściewy. Podłubałam więc w opiniach jako takich, szlifując je i usuwając krzaki, a że przed nimi było jeszcze pisanie w ogóle, w tym jakiś pomyślunek, żeby to właśnie kniżkami się zająć – stwierdziłam, że fajnie będzie mieć wszystko w jednym miejscu. Na Specjalnej, się znaczy (wyłączywszy recenzje portalowe, im już przenosin nie trzeba).

Niniejszym kontynuuję ten proces, niekiedy w bólach. Przeniesienie wszystkiego hurtem jest trudne z prostych powodów: jakoś nie widzi mi się pińcet halfnaście (™Trzynasty Schron) notek dziennie, a poza tym… Ilość błędów i powiadomień o nich, przypadająca na jedną walkę z Bloggerem** (czyli jednego posta), jest tak bardzo nerwicogenna, że i Syzyf oświadczyłby z pasją: „P……ę, nie robię” (szczerze współczuję osobom, które przenosiły posty z jednego serwisu na inny lub musiały zamieścić je na nowo, po wcięciu przez system). Zdecydowałam się więc na coś w rodzaju cyklu, który zbierałby to, co może już (choć niekoniecznie, bo jednak związane jest z bardzo kameralną cząstką mnie, bo, ot skromnym kontem, dostępnym po zalogowaniu) widzieliście, a co lepiej i porządniej prezentować się będzie po lekkim liftingu (dotyczącym zwłaszcza strony technicznej, jaką daje platforma blogowa, z tak prostymi, a potrzebnymi rzeczami, jak normalny cudzysłów i kursywa), do tego wygodniej, bo na jednym blogu. I co, skromnym zdaniem autorki, zamieścić o tyle warto, że część opinii przypada na mniej znane, a warte polecenia lub też nieco zapomniane książki. 

*Podziękowania dla Schronowej ekipy redakcyjno-korektorskiej. :)
**Wygląda na to, że mam jakieś straszne bugi. Trzeba by się zająć techniczno-prewencyjną stroną blogowania, czyli backupem, kopiami, etc., ale powoli dostaję mętliku od tych wszystkich porad, jakie znalazłam. :/ Pomoc wielce pożądana. Udało mi się uruchomić przycisk Czytaj więcej w postach, natomiast szablon nie przyjmuje ŻADNYCH zmian. Nic ani drgnie. Sama platforma działa... jak Platforma. Wolno i ciężko. Zastanawiam się, czy przypadkiem posty nie są jedną wielką zbitką krzaków na cudzych monitorach. Uch. Pozdrawiam wszystkich skłopotanych technicznie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz