sobota, 15 czerwca 2013

Króciutkie chwile przyjemności... na dłużej


SZORTAL FICTION

Autorzy: (m.in:): Krzysztof Baranowski (wybór tekstów), Ela Graf, Paulina Klimentowska, Marta Komornicka, Aleksander Kusz (wybór tekstów), Maciej Musialik, Rafał W. Orkan, Alicja Pawłowska, Istvan Vizvary, Mateusz Zieliński
Redakcja: Anna Klejzerowicz, Anna Kańtoch, Agnieszka Chojnowska
Tytuł: Szortal Fiction
Tytuł oryginalny: -
Tłumaczenie: - 
Wydawnictwo: Solaris 
Data wydania: 20 marca 2013 
ISBN: I978-83-7590-136-8
Liczba stron: 377
Gatunek/Kategoria: fantastyka, humor
Ocena: 8/10


Opowiadanie, zwłaszcza to najkrótsze, szort, króciak, miniatura – nie ma u nas lekko. Popularnością wśród wydawców niespecjalnie się cieszy. Antologii opowiadań jako takich mało. Czytelnicy zaś często uważają „opka” za ledwo wprawki w karierze pisarza, służki pokorne Wielkiej Prozy. Tymczasem są to często dziełka niezwykle błyskotliwe, napisane ze swadą, jajem, mocną puentą (typową zresztą dla tak krótkich form), oraz – rzecz najważniejsza – mające swoich zagorzałych miłośników, do których się zaliczam. Z entuzjazmem przyjęłam więc wiadomość o wydaniu przez Solaris Szortal Fiction: pierwszej antologii poświęconej właśnie takim „jednostrzałówkom”, złożonym z nie więcej niż kilku tysięcy znaków – „krótkim i bardzo krótkim opowiadaniom fantastycznym”, jak informuje nas strona tytułowa. Nawiasem mówiąc, w zbiorku znalazły się również utwory pozbawione pierwiastka nadnaturalnego (lub tylko z niewielką domieszką fantastyki). Niezależnie jednak od ich stylu, treści czy tematu, wszystkie można umieścić pod tym samym szyldem: fajnej, odprężającej rozrywki, w której czuć absolutny spontan, humor i autoironiczny dystans.

165 tekstów napisało 66 autorów. Imponujące, co? Cyfry mamią oczy, ale czy liczba dobrych opowiadań będzie podobna? Ilustracja okładkowa wróży klimaty postapokaliptyczne lub przynajmniej z gatunku SF. Sama zresztą dałam się zwieść postaci w goglach i z giwerą, spodziewając właśnie tego typu historii. Te są jednak tylko niewielką częścią całości, całość zaś niesamowicie różnorodna. Najwyraźniej moja podświadomość widzi już wszędzie przyczajonego mutanta i ukryty rad. Mea culpa, prostuję: Szortal Fiction nie jest antologią wyłącznie postapo.

...Co jednak nie jest jej wadą, a zaletą; rozstrzał klimatów powinien zadowolić nawet najwybredniejszego fantastę.

Utwory pochodzą z konkursów, przeprowadzonych swego czasu na forum magazynu (dziś już niestety, nieistniejącego) Science Fiction, Fantasy i Horror. Pogrupowano je według przynależności do tematów poszczególnych edycji rywalizacji. Już pobieżny przegląd tematów nie pozostawia złudzeń co do zawartości: czeka nas kompletny miszmasz i jazda bez trzymanki! Coś o kolei lub wagonach – czyli jak kto woli, Pięknie, k.... Pięknie, Barry Plotter i zmierzch krwiopijców czyli czarodzieje kontra wampiry, Bezzębny anioł czy Tam skradają się boboki... Intrygujące, zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę, że ambitny temat plus limit znaków to często ryzykowne połączenie. W Szortal Fiction jednak nader udane.

Większość tekstów, chociaż raczej humorystyczna i lekka, prezentuje szeroki wachlarz tematów, obecnych w fantastyce od początku, a także całkiem poważnych problemów, ubranych w fantastyczne szatki. Obok szortów typowo humorystycznych nie brak makabresek, współczesnych baśni czy lirycznych scenek z codzienności, w których niezwykła jest zwyczajność. Niekiedy całkiem skrajne nastroje mieszają się w jednym opowiadaniu. Elementem spajającym całość jest wyraźnie zauważalny, postmodernistyczny sznyt, obecny w parodii stylów i form, grze konwencją, zróżnicowanym humorze, zabawowej formie, a nawet pełnym zgrywy autotematyzmie, odnoszącym się nie tylko do fantastyki i fantastów, ale też do samych autorów i pisania (Krótkie dzieje króćca Michała Cetnarowskiego vel Merrila, Konkurs Dariusza Wędrychowskiego, Statek kosmiczny Marcina Słowińskiego czy Jak Klapaucjusz maszynę doskonałą skonstruował Aleksandra Kusza).

Autorzy dobrodusznie pokpiwają z dorobku gatunku: elementów sztandarowego fantasy, takich jak nieustraszeni rycerze, wielcy bohaterowie i ich przygody (Dyspozytor Adama Mrozka, Heroina i drzewa Jana Tanara, Defekt Macieja Musialika), przeładowanego żargonem naukowym klasycznego SF (CSI: Kryminalne zagadki Przyszłości Mateusza Zielińskiego) czy space opery i kosmicznych wojen. W tym ostatnim przypadku wyróżnia się Rafał Orkan ze swoim Ku chwale konsorcjum!, kpiąc z patosu typowego dla scenerii wielkich epickich konfliktów i wyśmienicie realizując karkołomne zadanie konkursowe (Gąsienica, dwie zapałki i pięć złotych, czyli popsuty umysł). Można się po prostu uśmiać, jednocześnie obcując z fajnym stylem.

Obśmiane zostały również zakorzenione w popkulturze archetypy, wizerunki i postaci: słynne straszydła, diabły czy anioły. Moim faworytem w tej kategorii jest Wśród nocnej ciszy Krzysztofa Baranowskiego – przekomiczna zgrywa z motywu bestii w ludzkiej skórze, niekoniecznie wilkołaka. Powiedzenie „Mała rzecz, a cieszy” mogłoby być ilustracją nie tylko tego, ale i innych szortów autora, który nader swobodnie porusza się po tematach i wyraźnie dobrze czuje w miniaturowej formie. Bazujący na nienowym pomyśle, ale równie zabawny, z uwagi na lekkie pióro, jest także króciak Człowiek śpi, a tu nagle..., w którym części ciała pewnego birbanta komentują jego tryb życia.

Niekiedy jakość tekstu zdaje się wynikać z tematu edycji. Co napisalibyście na konkurs pt. Sprzedawca na Saturnie? Zarówno Ela Graf, jak i Piotr Górski wywiązali się z zadania; mimo iż nie stworzyli tekstów, które błyszczą puentą, nader nieźle poradzili sobie z tematem, pisząc miniatury wywołujące uśmiech. Jeżeli chodzi o Graf, dobre są również dwie inne jej historie: Szalona piaskarka, rodzaj miejskiej legendy i mroczna, przewrotna Nasza klasa z motywem krwawej zemsty.

Ciekawe opowiadania stworzyła Marta Komornicka. Bardzo plastyczny styl, duża wrażliwość na słowo, swobodne podejście do całkiem różnych tematów – to jej atuty. Do serca szczególnie przypadła mi Inwazja – dziełko tak smacznie i zabawnie parodiujące literacki horror, że zapamiętałam je najlepiej z całego zbiorku. Chociaż nie wszystkie utwory autorki dorównują całości książki (jak słabsze Kroki i Mirvari), umie Komornicka przykuć uwagę samą konstrukcją zdań. Bardzo nastrojowy, liryczny jest szort Kamienne myśli z tematu To niesprawiedliwe!.

Cięższe klimaty realizuje Paulina Klimentowska. Mamy więc impresję obyczajową o sporym ładunku emocjonalnym (Na zawsze), świetne opowiadanie postapo Nakarm mnie, mamo, będące równocześnie makabreską, poruszający mimo pewnej oczywistości i dydaktyzmu szort Boś ty dobro nieskończone czy utworek Światło, podejmujący odwieczny problem wyboru między własnym dobrem, a sumieniem. Niejasny jest dla mnie za to Jej widok, być może nawiązujący do filmu „Ring”, jednak nieczytelny i jakby naciągany.

Stylem, pomysłem i swoistą drapieżnością wyróżnia się Istvan Vizvary, którego groteskowe utwory można by podpiąć pod szyld bizarro fiction. Autor łączy ze sobą różnorodne środki wyrazu, dzięki czemu wychodzą mu intrygujące, zapadające w pamięć opowieści, w których humor najczęściej jest czarny. Na granicy dobrego smaku balansuje pikantne, prowokacyjne opowiadanie Jak miód skośnookiej pszczoły. Ładunkiem emocji dorównuje mu Daj pan tego muchomora, z kolei nieco erudycyjne Dwanaście prac Levinsona. Praca 4: Butelka irkucka zmusza czytelnika do wytężenia uwagi. Ma jednak słabszą od reszty, słabo czytelną puentę.

Jeśli mowa o puencie, wyznaczniku zapamiętywanego, dobrego króciaka, jednymi z fajniejszych zakończeń (oprócz utworów już wzmiankowanych) odznaczają się m.in. Wyścig szczurów Kusza, Po znajomości Musialika, Sługa koci Baranowskiego, Taka sobie historia Sary Marondel. Mocnym plusem całej antologii jest właśnie specyficzne „czucie bluesa”, jeśli chodzi o tworzenie finałów. Szorty sprawiające wrażenie niedomkniętych stanowią mniejszość książki, co jest miłym zaskoczeniem, gdyż właśnie na ten element można często narzekać w przypadku utworów o małej objętości.

Specjalnie dla czytelników Trzynastego Schronu, wspomnę osobno o tekstach, nawiązujących do naszych „klimatów”. Oprócz wymienionego już utworu Klimentowskiej, najbardziej pasują do nich m.in.: Ballada o zapowiadanym, acz nieoczekiwanym końcu świata Kusza, Ikea, Cosmo i materiały wybuchowe Łukasza Andrzejowskiego, Schron Zielińskiego, Kikuty Aleksandry Brożek czy, wreszcie, zostawiony na sam koniec tego łańcuszka, Witamy w piekle Ewy Szumowicz, jedyny równocześnie na poważnie i godny uwagi w tym zestawieniu – mocne, brutalne opowiadanie, udowadniające, że szorty nie muszą być koniecznie z jajem; można pisać krótko i na serio, a dobrze. Do tej kategorii, choć już bez okołoschronowej tematyki w tle, należą również Zabawne draże Alicji Pawłowskiej. Motyw choroby psychicznej łatwo spłycić, ale autorka się wybroniła. W dwóch innych, wesołych szortach, nie jest już tak wyrazista, chociaż nadal są to rzeczy po prostu niezłe.

Mniej nie znaczy gorzej; niektórzy z autorów Szortal Fiction zaznaczyli swoją obecność tylko jednym tekstem, ale za to udanym. Strażnik Agnieszki Łubian to fantastyczna – nomen omen – współczesna bajka, jednocześnie mroczna i poetycka. Power girl Agnieszki Kopeć należy z kolei do szufladki „Niby nic, a coś”; historia opowiedziana z perspektywy osiedlowego typka (i, co warte podkreślenia, na jego język wystylizowana) utrzymana jest w klimacie „magii tuż za rogiem”; rzeczywistość dobrze znana nagle staje się niezwykła. Fajnym wprowadzeniem w klimaty antologii jest otwierające zbiór opowiadanie Drzewo Rafała Januszkiewicza, lekkie i z pomysłem.

Dalej jest już tylko lepiej: autorzy zdają się świetnie bawić, pisząc, czytelnik bawi się razem z nimi, serwując sobie dawkę zdrowej, relaksującej przyjemności i humoru. I chociaż spora część utworów wylatuje z pamięci tuż po przeczytaniu (taki urok czytadeł), to znalazły się miniaturki, do których chce się wracać. Kilka tysięcy znaków to nie ilość pozwalająca rozwinąć skrzydła i pokazać indywidualność stylu, widać jednak autorów podważających tę tezę. A nawet jeśli owa indywidualność gdzieś się gubi, to każdy z twórców prezentuje przyzwoity warsztat, niezły pomysł i właściwą króciakom zadziorność. Stąd króciutkie chwile przyjemności, poświęcone lekturze Szortal Fiction, można i warto sobie przedłużyć – sięgając po antologię co jakiś czas, w poczekalni, w pociągu czy na przerwie między lekcjami. Czy to powieść, czy szort – frajda z czytania jest jedna. Ale już specyfika szortowej formy – jedyna w swoim rodzaju.

Recedycja: Recenzja opublikowana wcześniej na Trzynastym Schronie. Tekst po korekcie zwrotnej autorki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz