piątek, 8 marca 2013

Śliczna książka



Alain Fournier – Mój przyjaciel Meaulnes*

Autor: Alain Fournier
Tytuł: Mój przyjaciel Meaulnes
Oryginalny tytuł: Le grand Meaulnes
Tłumaczenie: Anna Iwaszkiewiczowa
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania: 1958 (przybliżona)
ISBN: 83-06-01574-6
Liczba stron: 214
Gatunek/Kategoria: klasyka, powieść obyczajowa, powieść psychologiczna
Ocena: 8/10



Są takie książki, które trafiają się cudem.
 
Nie, nie autorowi. Czytelnikowi. Sam Fournier nad …Meaulnesem pracował pilnie i metodycznie.

Ale po kolei.

Otóż, są takie książki, które, gdyby ich cioteczka nie zniosła ze strychu, biblioteka nie wypuściła z przepełnionych objęć – a gmaszysko ma zwykle ramiona szerokie, silne i czułe dla sporej ilości dzieł, jednak te starsze często lądują w lamusie – zamieniłyby się dziś w książki-żebraczki, smętnym szelestem kartek wołające o uwagę.


Nie wątpię, że jedyna ukończona powieść Fourniera – w Polsce wydana po raz pierwszy tuż przed wojną, w przekładzie Anny Iwaszkiewiczowej – na pierwszy rzut oka objawi się czytelnikom jako niezrozumiała, banalna, mało odkrywcza i przyjęta przez krytykę z nadmiernym entuzjazmem. Ba, nie wątpię, że określenie „nudna” wybije się spośród pozostałych, jeśli chodzi o częstotliwość użycia. Młodociany czytelnik Fourniera, bo tacy mogli być głównie czytelnicy powieści (nie wszyscy, oczywiście, czego dowodzą zachwyty krytyków, już nie młodocianych), to blady chłopak w krótkich spodniach, na tle zszarganej sepii. Współcześnie – inny jest „młodociany” i inny jest czytelnik. Inność podwójna, potrójna nawet, jeśli dwie poprzednie złożą się – a składają z konieczności – w trzecią jakość całości. A jednak twierdzę, że i dziś „duży Meaulnes” ma nam coś do powiedzenia. Coś znaczy: „wcale dużo”.

Tytułowego bohatera poznajemy ze wspomnień jego kolegi szkolnego i przyjaciela. Ten podwójny dystans – dystans z perspektywy widza i z perspektywy czasu – jest bardzo istotnym elementem nadającym książce wartość. Awanturnicze przygody Meaulnesa, jego płomienne deklaracje, uniesienia i młodzieńcze decyzje – obserwowane są „tu i teraz”, podczas całego dziania się, jak i po czasie. Zręczny ten zabieg pozwala czytelnikowi postawić wiele pytań odnośnie postępowania i wyborów Meaulnesa, który sam w sobie, gdyby sugerować się tylko jego przedstawieniem jako przyjaciela z lat młodości – mógłby być postacią dosyć jednowymiarową. Akcja nie jest tu najważniejsza. Trochę w niej płaszcza i szpady – gdy Meaulnes, podróżując, przeżywa nieco baśniowe, jak ze snu przygody – trochę romansu, a nawet melodramatu, trochę typowych historii z dni młodości. Akcję przedstawia autor w sposób uproszczony, ale zabieg ten nie jest literacką mizerią, a dopasowaniem do pamiętnikowej, wspominkowej i „roztrzęsinowej” konwencji. Także dzięki temu sposobowi, Fournierowi udało się – świadomie lub nie – coś fantastycznego: postacie występujące obok Meaulnesa są takim samym tłem dla niego, jak Augustyn Meaulnes dla nich. Kto wie, czy nie najważniejszą, najtragiczniejszą osobą – mimo pozornie szczęśliwego finału – nie jest tu romantyczny, rozchwiany psychicznie Rudolf lub jego kochanka. Siostra Rudolfa, Yvonne, mimo że należy już do postaci kobiecych z innego, przestarzałego kanonu (choć w ...Meaulnesie wybronionego literacko i przez to pasującego), niemożliwego do powtórzenia dziś, także budzi nasze współczucie i życzliwość.

Nadanie fabule podwójnego biegu: przez chronologię akcji i przez retrospekcję – czyni konstrukcję bardzo świeżą, a na pewno nowatorską ówcześnie, gdy pewne skróty i przeskoki traktowano prędzej jako ułomności niż świadome ograniczenie rozwlekłości prozy. Przy pozornej „suchości” narracji, dostrzec można głęboką wrażliwość autora na świat otaczający, który u Fourniera da się zupełnie serio określić: „cudownością rzeczy małych”. Wierny opis okolic Bourges, gdzie młody Henri-Alban, sam siebie nazywający potem Alain, dorastał, jest mimo prostoty bardzo malowniczy, ale nie przesłodzony. Także w opisach uczuć bohaterów, ich rozterek i namiętności, widać umiejętność subtelnego wnikania w pogmatwane, niespokojne ludzkie wnętrze. Wieczny niepokój tego wnętrza, zwłaszcza w czas dorastania, jego nieujarzmiona tęsknota za nieokreślonym bliżej szczęściem, które w dodatku wciąż zmienia imię – popycha Augustyna i najbliższego mu przyjaciela do działań nagłych, gwałtownych. Czasem wystarczy niedopowiedzenie, zwykły pośpiech – i mamy katastrofę. A tym większe to katastrofy, im młodsi jesteśmy – młodsi wiekiem i młodsi w uczuciach – w tym przyjaźni i miłości.

Powieść Fourniera, to przede wszystkim piękna książka – właśnie o przyjaźni i miłości. Książka, która wzrusza. O takich książkach, mówi się: „śliczne książki” – i wówczas wcale „śliczny” nie ma zabarwienia ironicznego czy też deprecjonującego samą wartość literacką dzieła („śliczne czytadełko”). Ślicznie smutna i smutnie śliczna. Wciąż jeszcze czasem brak nam książek pięknych. Mamy dobre, uznane, mądre – a mało pięknych.

Dlatego można i warto przeczytać ...Meaulnesa – książkę cudną. W XXI wieku też.

* Okładka pochodzi z innego, oryginalnego wydania (brak właściwego obrazka)

Recedycja: Recenzja pierwotnie opublikowana jako opinia na portalu LubimyCzytać.

2 komentarze:

  1. Oj zgadzam się w stu procentach. Mam kilka takich książek, które znalazłęm czystym przypadkiem i nie wiem, komu za to dziękować.
    Przy okazji serdecznie zachęcam do udziału w konkursie na moim blogu! http://www.culturalnie.net/2013/03/konkurs.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Tę książkę (w pięknym, najnowszym wydaniu) wypuściła właśnie spod swoich skrzydeł biblioteka... Dostałam więc za darmo takie cudo. Piękna to książka, eteryczne postacie z zupełnie innej epoki... Przykro mi, że autor tak szybko zginął ��

    OdpowiedzUsuń