Nie wszystkie stare książki pożółkły w pamięci –
niektóre żyją dłużej od „…Smutku” Saganki.
Oto śmieszny Don Kichot przyjeżdża z La Manczy
jakby wiedział, że spłowiał nam obraz „La Strady”.
I nie zawsze umiemy dobrze wytłumaczyć ,
dlaczego po współczesnych dziełach i balladach
jeszcze nieraz wracamy do książek Conrada –
do Jima, który życie ujmował inaczej.*
niektóre żyją dłużej od „…Smutku” Saganki.
Oto śmieszny Don Kichot przyjeżdża z La Manczy
jakby wiedział, że spłowiał nam obraz „La Strady”.
I nie zawsze umiemy dobrze wytłumaczyć ,
dlaczego po współczesnych dziełach i balladach
jeszcze nieraz wracamy do książek Conrada –
do Jima, który życie ujmował inaczej.*
Porządki w domowej biblioteczce nie kojarzą mi się z wakacjami. Zasadniczo pasują do nich głównie dwie pory: zimowa, przed świętami Bożego Narodzenia i wczesnowiosenna. Pierwsza, bo podniosłość daty nie licuje z bałaganem. I chociaż nie jestem zwolenniczką podejścia: „Wypiorę, wyprasuję, zapastuję, ugotuję, a w Wilię będę zdychać, bo padam z nóg, jednak uszka są, ach, uszka są!” – to sądzę, że milej się robi, kiedy śnieg za oknem (o ile jest), jak biały, nakrochmalony obrus Pana Boga – czystością współgra z otoczeniem domowym. Do tego zimą można skutecznie (przepraszam, że tak w profanum schodzę teraz)… wymrozić roztocza. A i miejsce na nowe książki, te spod choinki, zrobi się przy okazji, jeśli bezpardonowa walka z kurzem frontem dosięgnie biblioteczki.